Kochaj, gotuj i żyj!


Przepis na szczęście jest prosty, bardzo często ukryty w spokoju i w sercu. W powolności dnia codziennego, docenianiu niuansów, smakowaniu. Przecież nie od dziś wiadomo, że w życiu liczą się tylko chwile. To one składają się na niezwykłość całości. Liczy się też balans i odrobina zen w podejściu do codzienności. My dorzucamy do tego jeszcze radość, zwłaszcza tę która bierze się z pasji. W naszej filozofii życia, pasją jest gotowanie. Nie byle jakie, nie byle na już, nie z byle czego. Zawsze robimy to z sercem, zaangażowaniem i szacunkiem do produktu.

Nie można gotować bez miłości i bez dobrego produktu. Wiele kulinarnych opowieści ma swój początek w naturze – inspirujemy się nią, czerpiemy garściami. Dlatego tak ważna w naszej kuchni jest sezonowość. Bez niej byłoby nudno. Pory roku zataczają koło, wyznaczają pewnego rodzaju cykliczność – każda z nich smakuje inaczej. A my odkrywamy te smaki w naszej kuchni, nie korzystając z półśrodków i produktów, których w danym okresie nie ma. No bo przecież kto robi bezę w zimie, kiedy trudno o dobre jajko? Kto je szparagi jesienią, kiedy pora na rozgrzewającą dyniową? Sezonowość w kuchni to poszukiwanie smaków dzieciństwa, to zapach wspomnień i niespiesznego świata, który – nad czym ubolewamy – gdzieś się zatracił. Gotowanie musi być sztuką, inaczej staje się bylejakością. Gotowanie musi wymagać czasu – nie da się bowiem szybko stworzyć dobrego dzieła.

Mamy wrażenie, że mistrzami w takim rozumieniu życia i gotowania są Włosi, którzy godzinami potrafią nie wychodzić z kuchni, bo po prostu uwielbią to, co robią. Wkładają serce i duszę w swoje potrawy i w ich przyrządzanie. Ich miłość i szacunek do produktów jest wyjątkowa, nie marnują i korzystają tylko z tego, co wysokiej jakości, zachowując przy tym prostotę prostoty. A jak już zrobią, to godzinami celebrują wspólne chwile i wspólne smakowanie, zawsze i obowiązkowo przy wybornie dobranym winie. Uczmy się od nich tego spokoju połączonego z nieziemską energią, tego rytuału gotowania – niespiesznie, prosto i naturalnie. To w naturze, lokalnych produktach – od tych malutkich, miejscowych producentów, samodzielnie wypiekanym chlebie chowa się nasze życie i jego prawdziwy sens. Bo przecież ono jest trochę (albo musi być!) pochwałą prostoty, to ono pachnie i smakuje intensywniej, kiedy dbamy o to, co na talerzu. Stąd, nie spieszymy się, a celebrujemy w Nowym Świecie, łącząc smaki, sięgając do głęboko zakorzenionych opowieści kulinarnych i interpretując je czasem na nowo, a czasem nie zmieniając nic.

Wierzcie nam, że nasza kuchnia sprawia nam radość, a gotowanie w Nowym Świecie nie jest na wyścigi, jest powolnym rytuałem. Wierzymy, że tylko w ten sposób może być wyjątkowa, pełna aromatów. Wierzymy, że tylko wtedy sprzyja celebrowaniu i niespiesznemu byciu. Tu teraz, bo przecież tylko to się liczy w tej pogoni za niewiadomo czym...